Od niekorzystnego wyroku w sprawie skargi katyńskiej w Europejskim
Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu minęło zaledwie kilka tygodni. Polski
rząd nie zdążył się jeszcze otrząsnąć z tego, że broniący praw człowieka sędziowie
przyznali rację Rosji, gdy tym razem to on sam został wezwany na strasburski
dywanik. Ale choć Trybunał uznał, ze nie warto zajmować się skargą katyńska bo dotyczyła
wydarzeń do jakich doszło ponad pół wieku temu, to polskie śledztwo w sprawie
więzień CIA żywo zainteresowało europejski wymiar sprawiedliwości. Co więcej, pomimo
próśb polskiego rządu, by ze względu na wrażliwość sprawy i jej możliwe
implikacje dla bezpieczeństwa narodowego (ryzyko ataków terrorystycznych w odwecie)
przesłuchanie było utajnione, sędziowie w Strasburgu postanowili wyświadczyć
Polsce niedźwiedzią przysługę i po raz pierwszy w historii zwołali dwie
rozprawy: tajną i publiczną.
Tajne przesłuchanie trwało
ponad 7 godzin. Zarówno reprezentujący skarżących (Palestyńczyka Abu Zubajdę i
Saudyjczyka Al. -Nashiriego) jak i obrońcy z polskiego MSZ po zakończeniu
rozprawy nie kryli jednak rozczarowania. W czasie wielogodzinnych zeznań nie
przedstawione zostały bowiem żadne nowe dowody w sprawie. Takie dowody, w
postaci 21 stronicowego dokumentu opisującego dotychczasowe wyniki polskiego
śledztwa, na przesłuchanie przywiózł polski rząd. Polska strona proponowała
zresztą Trybunałowi wgląd do dokumentu jeszcze przed rozprawą, by w ten sposób
udowodnić swoje dobre intencje i odrzucić zarzuty o braku współpracy. Sędziom
nie spodobało się jednak to, że ze względu na klasyfikację dokumentu jako
niejawny, by go przeczytać musieliby udać się na teren Ambasady RP w
Strasburgu. Jak się okazało w czasie tajnej rozprawy, Trybunałowi nie chodziło
zresztą tylko o zasadę „pan do sklepu, czy sklep do pana”, bo polski rząd w
końcu przywiózł ze sobą tajny dokument. Trybunał po raz kolejny odmówił jednak
skorzystania z niego. Odrzucił też propozycję polskiego rządu, który chciał
przygotować streszczenie zawartych w tajnych papierach informacji.
„Myśleliśmy, ze Trybunał zaproponował nam tajną rozprawę właśnie po to,
by móc zapoznać się z tymi dowodami. Nie możemy ich udostępnić w żaden inny
sposób, bo są ściśle tajne” na pełnej już dziennikarzy i publiczności sali
w czasie jawnej rozprawy nad decyzją
Trybunału ubolewał wiceminister spraw zagranicznych, Artur Nowak Far. Przedstawiciele
polskiego rządu wskazywali też na mało „profesjonalne” praktyki sądu w
Strasburgu, który korzysta z prywatnej firmy kurierskiej, zdaniem Polski
nieodpowiedniej do przesyłu tajnych dokumentów państwowych. „Czy dobrze zrozumiałem, że zdaniem rządu
zasady proceduralne Trybunału powinny ustąpić zasadom krajowym?” pytał w
odpowiedzi na argumenty Polski jeden z sędziów Trybunału. Powołanie się na tzw.
zasadę subsydiarności, zgodnie z którą sędziowie w Strasburgu powinni się nie
wtrącać i pozwolić Polsce samej dokończyć swoje dochodzenie, najwyraźniej nie
przekonała, za to z pewnością poirytowała
Trybunał. Po przepychankach o tym, kto dyktuje warunki wglądu do
polskich dokumentów, aż 5 z 7 sędziów postanowiło zadać Polsce dodatkowe
pytania, całkowicie oparte na zarzutach stawianych przez adwokatów skarżących.
Jakby dzień wcześniej na tajnej, wielogodzinnej rozprawie nie wszystko zostało
wyjaśnione…
Polska prośba o zachowanie
ostrożności we wrażliwej sprawie poszła w całkowitą niepamięć. Sędziowie tu i
teraz chcieli wiedzieć czy polski rząd może potwierdzić, ze samoloty CIA
startowały i lądowały na lotnisku w Szymanach i czy fakt, że skarżącemu
Saudyjczykowi Al Nashiriemu, który twierdzi, ze był przetrzymywany i
torturowany w tajnych więzieniach CIA na terenie Polski, nadano status
poszkodowanego w polskim dochodzeniu, świadczy o tym, że Polska posiada twarde
dowody w jego sprawie. Na rozprawie przy otwartych drzwiach Trybunał zapytał
również polskie władze, dlaczego ich śledztwo ruszyło dopiero 5 lat po
domniemanych zdarzeniach i z jakich powodów aż trzy razy zmieniano prowadzącego
je prokuratora. Odpowiadając Trybunałowi Polska po raz kolejny jednak tylko
„odbiła piłeczkę”: „nie możemy ani
zaprzeczyć ani potwierdzić” mówił Prokurator Janusz Śliwa, bo śledztwo nie
zostało zakończone ze względu na fakt, ze „wysoki
standard praworządności w Polsce wyznacza wysoki standard materiałów
dowodowych” .
Zdaniem pełnomocnika Abu
Zubajdy, który twierdzi, ze był przetrzymywany w tajnych więzieniach w Polsce,
Bartłomieja Jankowskiego: „rząd powołuje
się na krajowe przepisy by uniknąć odpowiedzialności przed Trybunałem, a
materiał dowodowy jest przytłaczający”. Lądowanie
i startowanie samolotów CIA w Polsce potwierdza chociażby raport ONZ w sprawie
operacji tajnych więzień w Polsce. Na publicznej rozprawie adwokat Al Nashiriego
bez ogródek ponadto powołała się na dowody przedstawione dzień wcześniej, w
trakcie tajnego przesłuchania: „wczoraj
eksperci stwierdzili kategorycznie, ze Al Nashiri był przetrzymywany w Polsce
gdzie był poddawany udawanym egzekucjom i pozycjom wymuszonym , grożono mu
sodomią i gwałtem na członkach jego rodziny..przetrzymywano w klatce, którą zbudowano na zlecenie CIA w
Pruszkowie. Polskie władze o wszystkim wiedziały” mówiła Amrit Singh.
Być może to te zeznania broniącym praw człowieka sędziom zupełnie
wystarczyły by postawić Polskę w ogniu pytań, kwestionując tym samym linię
obrony. Oliwy do ognia mogła jednak dolać również opieszała obrona polskiego
rządu, który do samego końca kwestionował rolę Trybunału w tej sprawie. „Polskie prawo wymaga dużej konkretyzacji,
dobrej jakości materiałów w tym zakresie a nie tylko jakiegoś
uprawdopodobnienia” tłumaczył po rozprawie Nowak Far. Trybunał w Strasburgu
swój wyrok może jednak wydać jedynie na podstawie wysokiego prawdopodobieństwa
zdarzeń. Dlatego po rozprawie polskie władze przyznały: „Po tych
pytaniach możemy się moim zdaniem spodziewać wszystkiego, każdego jednego
ukierunkowania przyszłego wyroku..Być może wyrok będzie bardzo szeroki i nie
będzie dotyczył tylko obowiązku współpracy”.
No comments:
Post a Comment