Smażalnie frytek Gillis Houben maluje
już od ponad 20 lat. W jego warsztacie słynne „fritkot” , czyli belgijskie budki z
frytkami można podziwiać na ponad 100
obrazach. „To część naszej tradycji,
naszego folkloru, dlatego postanowiłem to uwiecznić, tak by przyszłe pokolenia
wiedziały, że na przełomie XX i XXI wieku w Belgii kupowało się frytki w takich
właśnie ulicznych budkach” mówi mi Gillis. Frytkowa twórczość 80-letniego
Belga przynosi już pierwsze, oczekiwane
rezultaty. W ciągu ostatnich kilkunastu lat upadłość w Belgii ogłosiło bowiem
ponad 3000 smażalni. Frytkowy
malarz część z nich utrwalił na swoich obrazach
i pomimo tego, że uliczne budki z fast foode'em również odczuwają kryzys gospodarczy, to Gilisowi nie brakuje weny
, bo złocisty przysmak
w Belgii wciąż smaży ponad 5000 "fritkot" , w których malarz szuka
nie tylko natchnienia. „Gdy odwiedzam smażalnie, którą chcę namalować,
zawsze najpierw próbuję jej frytek, żeby nie utrwalić lokalu, w którym
bynajmniej wcale nie smakują one najlepiej” – wyznaje Gillis.
Malownicze fritkoty przysporzyły
już belgijskiemu artyście międzynarodowej sławy. Jego warsztat odwiedziły
stacje telewizyjne z całego świata, a kilka dzieł zakupiły belgijskie i niemieckie
muzea. Niezbędne do malowania frytek żółte akwarele Gillis kupuje jednak ze swojej emerytury. Malowanie budek
z frytkami to jego hobby, które może kiedyś docenią pokolenia. Na razie trudno
uwierzyć jednak, że w kraju, w którym każdego roku na frytki przeznacza się
ponad 3 mld kilogramów ziemniaków, o popularnych smażalniach będzie można
dowiedzieć się jedynie z obrazów Gillisa.
"Frituur", © Gillis Houben
"Frituur", © Gillis Houben
Belgian Frites' Art ...
Known
in Belgium as „friture” or „fritkot”, small bars selling french fries have been
the main subject of the paintings of Belgian artist’s Gillis Houben for
some 20 years now. In his “atelier” one can see over a hundred of paintings,
all showing the french fries kiosks. “It
is a part of our tradition, our folklore, that’s why I decided to immortalize
it on my pictures, so that future generations will be able to see that in XX and
XXI century in Belgium people were buying fries in small street kiosks” –
explains Gillis. In fact, this very goal of his art has already been partly achieved as over the last few
years now some 3000 fritkots in Belgium disappeared, but some of them exist on
Gillis’ paintings. The artist is sad about it but don’t worry to lose his muse
totally, as some 5000 street bars are still selling French fries in Belgium
and Gillis does not only look for inspiration when visiting them. “ When I go to see a new fritkot to paint I
always try the frites they sell there first, because I don’t want to paint the
bar who can not fry good frites” –
he says.
Thanks to his original idea and professionally
painted fritkots Gillis has already become famous around the world, with over
20 TV stations visiting his atelier. Few of his paintings were also bought by
Belgian and German museums. However, the indispensable to paint frites yellow
water-colours, the fritkot artist buys with the money from his pension. Painting the french fries is only his hobby, that may one day be appreciated by the future
generations. So far however, it is difficult to believe that in the country
where the frites are made from some 3 bln kilos of potatoes every year, one day you
will only be able to learn about the fritkots from Gillis’ pictures.
No comments:
Post a Comment