Na lobbying w Brukseli wielkie
koncerny, przedsiębiorstwa, rządy i organizacje pozarządowe wydają rocznie
ponad 3 miliardy euro. Taka kwota nie budzi bynajmniej w Brukseli wielkich
emocji, bo każdy, kto tu pracuje wie, że skuteczny rzecznik interesów może,
wpływając na europejskie prawo, zaoszczędzić swojemu klientowi miliardy euro. „Wystarczy w danym przepisie wyciąć jedno słowo. Na przykład, że coś ma
być produkowane przy użyciu dostępnych, zamiast najlepszych dostępnych
technologii” – taki przykład podaje eurodeputowana SLD, Lidia Geringer de
Oedenberg. Zanim ta gra na słowa w unijnym prawodawstwie zakończy się jednak
zwycięstwem, wynajęty przez koncern albo rząd danego państwa lobbysta miesiącami,
a czasem nawet latami spotyka się z europejskimi politykami, organizuje
konferencje, wysłuchania, a gdy to nie pomaga, po prostu proponuje łapówkę. „Skandale się zdarzają i dobrze, że się
zdarzają, bo gdy są wykrywane to stanowią przestrogę dla eurodeputowanych, by nie ulegali pokusie, albo nie kopiowali
bezmyślnie sugestii lobbystów do unijnego prawa” wyjaśnia eurodeputowana
PO, Lena Kolarska Bobińska.. W Parlamencie Europejskim zdarzają się jednak
również skandale, które choć ujawnione, nie są wcale potępiane. Trzech z czterech
eurodeputowanych, którzy 2 lata temu ulegli dziennikarskiej prowokacji
reporterów „The Sun” i przyznali się do przyjmowania od lobbystów pieniędzy za
poprawki, jak gdyby nigdy nic, kontynuuje swoją prace poselską w Brukseli.
Korumpowania unijnych polityków, zdaniem Europejskiego Obserwatorium
Koncernów (CEO) nie ograniczył nawet wprowadzony w 2011 Rejestr Lobbystów przy
unijnych instytucjach. „Rejestracja pozostaje
dobrowolna, dlatego choć na listę wpisało się ponad 5.800 organizacji, to w
rzeczywistości w Brukseli lobbystów jest od 15.000- 30.000 czyli sześć razy
więcej i o większości organizowanych przez nich spotkań z politykami nikt nie
wie”, mówi Pascoe Sabido z CEO. Rzeczników interesów w Brukseli nie można
jednak wrzucić do jednego worka, dodaje Sabido: „Jeśli w
tworzeniu prawa politycy biorą pod uwagę interes obywateli, reprezentowanych
przez organizacje pozarządowe, czy działaczy społecznych, to jest to jak
najbardziej zrozumiałe i pozytywne działanie, niestety zazwyczaj akcje i próby wywierania nacisku przez takie
jednostki są dużo słabsze i przegrywają z lobbingiem wielkich koncernów”.
Dlatego choć na biurka europosłów w ubiegłym tygodniu trafiły petycje od
20.000 obywateli Polski, sprzeciwiających się opracowywanej właśnie unijnej
dyrektywie tytoniowej, (która może zniszczyć przemysł tytoniowy w Polsce), to
podpisy Polaków mogą mieć dużo mniejszą siłę przebicia niż list, jaki do szefa
Komisji Europejskiej, Jose Manuela Barroso wysłali przychylni przepisom eurodeputowani
i reprezentanci przemysłu farmaceutycznego, który w nowych unijnych regulacjach
uderzających w palaczy, już zwęszyli interes w
postaci leków pomagających rzucić nałóg. Pod listem do Barroso obok eurodeputowanych
podpisy złożyli dyrektorzy Johnson&Johnson, Pfizer, GalaxoSmithKline i
olbrzymia firma lobbingowa Burson Marsteller, która pracuje na rzecz
farmaceutów. Sformułowany w ten sposób apel jasno wskazuje na to, że podpisani
pod nim politycy reprezentują argumenty firm farmaceutycznych. „Takiego bezpośredniego i oczywistego
powiązania z biznesem europosłowie powinni unikać”, tłumaczy Pascoe Sabido.
O swój wizerunek neutralnego i niezależnego polityka coraz mniej dbają
również polscy euro posłowie. W korytarzach Europarlamentu Polacy otwarcie wznoszą
toasty z dyrektorami Chevronu i innymi energetycznymi inwestorami, zabiegającymi o korzystne dla gazu łupkowego
unijne prawo. Ale choć Chevron, co potwierdzają informacje zebrane przez Europejskie Obserwatorium Korporacji, na lobby
wydaje krocie, to naciski ze strony przeciwników łupków w Brukseli są równie
wielkie. Zdaniem wielu polskich europosłów, m.in. Marka Migalskiego z PJN, czy
Konrada Szymańskiego z PiS po drugiej stronie łupkowej barykady nie stoją
bynajmniej tylko ekolodzy, ale sam Gazprom. Patrząc na anty-łupkową krucjatę w
Brukseli, na którą składają się wielkie konferencje z prelegentami opłacanymi i
zapraszanymi do Brukseli z całego świata, koszty takich eventów faktycznie mogą
być dla samych ekologów zbyt wielkie… Jedno jest pewne, anty-łupkowy lobbing w
Brukseli, niezależnie od tego, kto za nim stoi, przynosi rezultaty. Jutro w
Europarlamencie będzie głosowana dyrektywa, która może zobowiązać przyszłych wydobywców
do kosztownych ocen szkód środowiskowych przy każdym projekcie wydobywczym,
nawet w jego fazie poszukiwawczej, co może sprawić, że eksploatacja gazu
łupkowego stanie się zupełnie nieopłacalna.
Polacy mogą również polec z kretesem w czasie głosowania nad dyrektywą
tytoniową, bo wynajęta przez farmaceutów firma lobbingowa Burson Marsteller
słynie ze swojej skuteczności w Brukseli. Z jej usług w 2011 roku korzystało
zresztą również Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Za promocje kraju MSZ
zapłaciło Burson Marsteller ponad 500.000 euro czyli pół miliona złotych. Teraz
firmie płacą jednak przedsiębiorstwa farmaceutyczne, dlatego lobbyści nie
zawahają się wpłynąć na unijne przepisy, niezależenie od tego, że zniszczą one
przemysł byłego klienta. W Brukseli, jak wszędzie, rządzą ci, którzy mają
pieniądze. Dlatego Polska jest często na straconej pozycji…
Poland is loosing the fight with Brussels
lobbyists…
Over 3
bln euro are spent every year on lobbing in Brussels (according to the
Corporate European Observatory who monitor their work). The figure is not
surprising at all, considering the fact, that an efficient lobbyist can save
for his client billions of euros, by influencing the EU legislation in a right
way. “Sometimes to save millions, it’s
enough to cut out one word from the EU
directive. Recently a lobbyists tried to convince us to put the sentence “using existing
technologies” rather than “using the best existing technologies” – explains
Polish MEP, Lidia Geringer de Oedenberg.
However before the game of words is over, every lobbyist working for a big corporate, has
to spend months and sometimes years on organizing meetings, conferences,
hearings or if nothing is working, simply offering a bribe. “Scandals do take place and some of them are
revealed, it is good when we can learn about them, because then MEPs realize
that they cannot listen to lobbyists uncritically neither automatically pasting
their suggestions in the legislation drafts, as it happens sometimes”, says
Polish MEP Lena Kolarska-Bobińska. However, at the European Parliament some
scandals despite being found out, are never condemned and the corrupted
politicians are never punished . Three out of four MEPs who two years ago fall
victims of “The Sun” journalistic provocation, agreeing to amend the EU law for
money, simply continue to work as MEPs in Brussels.
Introduced in 2011 EU Lobby Register, as claims the Corporate European
Observatory (CEO), has not managed to stop the corruption of the EU politicians
neither. “It remains voluntary, that’s
why although some 5800 organizations have registered, in reality, there are
15.000-30.000 lobbyists in Brussels, so 6 times as many, and most of the
meetings they organize with politicians remain unknown”, says Pascoe Sabido from CEO. He adds, however, that not all the lobbyists
are the same: “ If the NGOs or citizens
associations want to influence their politicians, so that the interest of
people is taken into consideration in the EU legislation, this is more than
understandable and positive action, but such initiatives are often much less
effective in putting pressure on politicians than long and expensive campaigns
run by lobbyists working for big corporations”.
That’s
why even some 20.000 petitions signed by
Polish citizens showing their concern about EU tobacco directive (that may
cause a massive job losses in Poland), delivered
to the EP last week, may not persuade the MEPs to vote against it. The
letter to the EC President Jose Manuel
Barroso, sent and signed by MEPS and industry representatives in favour of the
new tobacco rules at the same time can be very effective. Signatures of MEPs,
followed by those of the directors of Pfizer, GlaxoSmithKlein, Johnson&Johnson
and Burson Marsteller, are however the
best example of how politics and business work together in Brussels without any
scrupulous.
Polish
MEPs are also less and less careful about their image of neutral, independent
politicians. In the corridors of the EP you can see some of them drinking
champagne with Chevron, trying to influence EU legislation on shale gas. But,
despite the fact that Chevron does spend a fortune on lobbying in Brussels
(according to CEO), the pressure from the opponents of shale gas are as big and
effective. That’s why, a few Polish MEPs such as Marek Migalski or Konrad
Szymański openly admit that they think
that behind the green activists who want to block shale gas exploitation in the
EU, there are hidden interests of Russia’s Gazprom. When you look at the
anti-shale gas crusade in the European Parliament, during which all day lasting
conferences are organized with speakers being paid and invited from all over
the world, the costs of such events may indeed be too great for green activists
..One thing is certain, it doesn’t matter whose interest anti-shale gas
lobbyists represent, they do have good results. That’s why European Parliament
is likely to vote in favour of the EU directive imposing mandatory Environmental
Impact Assessments (EIA's) for all shale gas drilling activities in the European
Union, which may make its exploitation unprofitable.
MEPs from
Poland may also fail to defend Polish tobacco industry, as the interests of pharmaceutical
sector, (who is already counting money earned by selling nicotine alternatives
for former smokers after the EU
directive is implemented), are being represented by big lobbyist group Burson
Marsteller, whose efficiency is known in Brussels. In fact, Polish Foreign Affairs
Ministry also used its services two
years ago, and was even one of the biggest clients, paying Burson Marsteller
over 500.000 euro. This time however, it is the pharmaceutical companies who
paid and so the lobbyists will not hesitate to destroy the industry of its former client. In Brussels, like everywhere else, where the
law is made, it’s the money that counts the most…and that’s why countries like
Poland are often loosing…
No comments:
Post a Comment