„Europa” dziś dosłownie otwiera swoje
drzwi obywatelom. W ramach „Dni Otwartych” zwiedzać można unijne instytucje.
Pracujący w nich urzędnicy są dla zwiedzających nadzwyczaj mili, bo chyba nigdy
wcześniej nie czuli takiej potrzeby zjednywania sobie Europejczyków. W czasach
kryzysu Bruksela wychodzi z mody. Unijne władze, które każą zaciskać
pasa, tracą poparcie obywateli, a ci coraz bardziej nieufnie patrzą na wspólną
Europę i coraz wnikliwiej próbują sprawdzać, czy aby sama „Bruksela” żyje w
promowany przez siebie, oszczędny sposób. Takich informacji w rozdawanych dziś
broszurach, zwiedzający raczej jednak nie znajdą. Jeśli dobrze rozejrzą się
wokół siebie to będą mogli jednak zauważyć, że w Brukseli, jak grzyby po
deszczu rosną ostatnio co raz to nowe unijne biurowce. Nowe muzeum
multimedialne Unii, "Parlamentarium" kosztowało 21 mln euro.
Powstająca nowa siedziba Rady UE wyceniona została na 240 mln euro. Na swój
kolejny budynek w Luksemburgu Europarlament planuje wydać 600 mln euro, choć
nie wiadomo, kto będzie z niego korzystał. Już teraz diety unijnych urzędników,
którzy cały czas przemieszczają się między Brukselą, Luksemburgiem a
Strasburgiem to koszt rzędu 30 mln euro rocznie. 200 mln euro rocznie generują
natomiast comiesięczne przeprowadzki eurodeputowanych na sesje plenarne do
Strasburga. Na likwidacje tego kosztu i rezygnacje ze spotkań we Francji nie
chce się jednak zgodzić Paryż, bo oznaczałoby to nie tylko utratę prestiżu, ale
przede wszystkim wydawanych we francuskich hotelach i restauracjach pieniędzy
tysięcy europosłów i urzędników. Krytykujący za rozrzutność Brukselę Francuzi
są również głównymi oponentami wprowadzenia jednego języka urzędowego Unii.
Każdego roku tłumaczenie na 23 języki, 1,76 mln stron dokumentów kosztuje ok.
300 mln euro. By uniknąć tego wydatku, wystarczyłoby z powszechnie znanego i
używanego w Brukseli języka angielskiego po prostu zrobić europejską
"lingua franca", przynajmniej na tzw. poziomie roboczym, czyli w
przypadku wstępnych dokumentów i propozycji przepisów, których jak mówiła mi
eurodeputowana SLD, Lidia Geringer De Oedenberg i tak nikt nie czyta i
„prosto od tłumacza trafiają do kosza na śmieci”. Unijni urzędnicy i
eurodeputowani świeciliby wreszcie prawdziwym przykładem, gdyby zdecydowali
obciąć sobie pensje, przynajmniej Ci, których wynagrodzenia są naprawdę
wysokie. Ponad 20 tysięcy euro na miesiąc zarabiają na przykład unijni
komisarze. Pięć lat w fotelu na najwyższych piętrach Berlyamont (budynku
Komisji Europejskiej) gwarantuje ponadto w przyszłości 50 tys. euro emerytury
rocznie. Zanim na nią odejdą, byli unijni komisarze mają ponadto prawo do tzw.
zasiłku przejściowego. W przypadku szefowej unijnej dyplomacji, jak wyliczył
ostatnio mój angielski kolega, Bruno Waterfield, opiewającego na prawie 500
tys, euro.
Ale choć zwiedzający dziś unijne
instytucje dowiedzą się ilu europosłów zasiada w Parlamencie Europejskim i na
ile języków tłumaczone są unijne papiery, to nawołująca do zaciskania pasa
Europa, dyskretnie uniknie informowania ich o tym, ile to wszystko kosztuje i
czy na pewno nie dałoby się w Brukseli również żyć oszczędniej.
„Europe
of citizens” – costs them a lot…
“Europe”
opens its doors to citizens today. During the “Open Days” everyone can visit EU
institutions. EU workers are trying to be extremely polite to all the visitors,
as the support from Europeans, has never in the EU been more needed
than now. During the times of economic crisis Brussels is no more “in fashion”.
EU authorities ask us to tighten our belts and save money. The natural reaction
to it is the loss of enthusiasm and support. Moreover, more and more citizens
are trying to find out for themselves if “Brussels” also saves money. This information
however, will not be provided in hundreds of brochures handed out by eurocrats
today. But, if people look around carefully whilst in European quarter, they
will be able to see that the new EU buildings grow there like “mushrooms after
the rain”. The new multimedia EU museum, "Parlamentarium", costed 21
mln euro. Brand new EU Council building has been estimated to cost 240 mln euro
and for its, yet another new building, this time in Luxembourg, the European
Parliament wants to spend 600 mln euro. Despite the fact, that no one will
probably ever work in the last one, as even now, the overall cost of all the
daily allowances spent on EU workers who constantly travel between Brussels,
Strasbourg and Luxembourg, is over 30 mln euro a year. Another 200 mln euro is
spent on the monthly journeys of MEPs and their assistants for plenary sessions
in Strasbourg. Despite these high, unnecessary costs, Paris will never
agree to move all the meetings to Brussels though, because it would make France
not only loose the prestige but most of all, the money spend by eurocrats in
their hotels and restaurants. Criticizing Brussels for overspendings, France
also opposes another measure that could cut EU expenses: translations. Every
year some 1,76 mln pages of documents are translated into 23 languages of the
EU. The cost of it, some 300 mln euro could be avoided, if the EU members
agreed to use commonly known and used in Brussels anyway, English, as a
European “lingua franca”. This solution could be practiced at least on the
working level, with the preliminary proposals and drafts of EU documents,
which, as Polish MEP, Lidia Gerinegr de Oedenberg tells me in most of the cases
“go straight from the hands of a translator to the rubbish bin” as no one reads
them. Eurocrats and MEPs could finally give the best example of austerity, if
they simply decided to cut their own salaries. At least the ones who earn far
too much, expecially in the times of crisis. EU commissioners for example get
20.000 euro salary every month. And after 5 years in the chair of commissioner
they are entitled to 50.000 euro pension every month. But even before becoming
pensioner, after leaving the job, they are given so called “transitional
allowance”. In the case of EU High Representative, Cathrine Ashton, for
example, as my colleague Bruno Waterfield calculated recently, it will be some
500.000 euro.
Today’s visitors of the EU institutions however will not find out about that.
Instead, they will be told how many MEPs there and how many official EU languages
are used. Super-polite eurocrats will not tell them how much it all costs and
weather Brussels could also spend the money in a more reasonable and adjusted
to difficult times, way.
No comments:
Post a Comment