Thursday, May 1, 2014

Polska woli być gorszym członkiem UE...

   Polska skorzystała na członkostwie w UE najwięcej spośród wszystkich "nowych" krajów. Dzięki kolejnym 106 mld euro, jakie Wspólnota wpompuje w naszą gospodarkę z nowego unijnego budżetu, status największego beneficjenta w Unii utrzymamy jeszcze przez co najmniej 7 lat. Ale to właśnie ten status "kraju na dorobku, który chce jak najwięcej skorzystać na członkostwie", traktując Unię w sposób roszczeniowy, sprawia, że Polska jest i jeszcze długo pozostanie w Brukseli krajem drugiej kategorii. Choć okazji do tego, by stać się pierwszoplanowym, współdecydującym o losach Europy graczem było kilka. Taka rola niesie jednak ze sobą nie tylko same korzyści, ale również straty. Dlatego polskie władze przez ostatnie 10 lat wolały uchodzić za  "pasożyta" niż sternika w Brukseli. Ten ostatni mógłby bowiem kosztować je utratę popularności w społeczeństwie, któremu trudno wytłumaczyć przecież geopolityczne rozgrywki, na których pozytywne rezultaty często trzeba czekać dłużej niż jedną kadencję. 
   Gdy w czasie kryzysu gospodarczego w Europie, unijne władze apelowały do Polski, by przyjmując euro, uratowała słabnącą pozycję wspólnej waluty na światowych rynkach, ówczesny polski minister finansów śmiał się unijnym politykom w twarz,  mówiąc, że "do walącego domu się nie wchodzi".  Polscy politycy szybko zapomnieli, że z ich własnych ruin, uratowały ich właśnie europejskie pieniądze. "Solidarnością" nie tylko na ustach, ale również w czynach; odwagą i poczuciem współodpowiedzialności za losy Europy wykazali się jednak inni "nowi": Słowacja, Estonia i Łotwa.  Do przyjęcia euro przygotowuje się również Litwa. Z "10" państw, które przystąpiły do Wspólnoty w 2004 roku, tylko Polska, Czechy i Węgry wciąż nie zadeklarowały nawet wstępnej daty przyjęcia euro. Rozczarowania z tego powodu w oświadczeniach z okazji 10-lecia w UE nie kryją dziś wszyscy czołowi unijni politycy.  
   Na europejską hipokryzję szybko zachorował zresztą również nasz Premier. Bo choć, z okazji rozpoczęcia Polskiej Prezydencji w UE w lipcu 2011 roku wygłosił w Strasburgu jedno z najbardziej pro-europejskich przemówień w historii Wspólnoty, to gdy rok później o pokierowanie Unią na stanowisku szefa Komisji Europejskiej poprosiła go sama Angela Merkel, uczucia Donalda Tuska do Europy nagle wyparowały. Polski Premier zrezygnował z fotela, o którym marzy wielu europejskich polityków. Zgodnie z logiką polskich polityków wolał bowiem zbijać na Unii  polityczny kapitał w kraju, niż "nie daj Boże" stać się współodpowiedzialnym za coraz trudniejsze losy Europy. 
 A przecież to na takiej właśnie współodpowiedzialności polega prawdziwe, pełnoprawne członkostwo w Unii Europejskiej…Ciekawe, ile jeszcze będziemy musieli na nie poczekać...


                                                                        © European Parliament


                                                                                                              © European Parliament



Poland prefers to be the second class EU member...

   Out of all the 10 states which joined the EU in 2004, it has been Poland who benefited the most from EU's membership. And thanks to further 106 bln euro, that the country will receive from the EU budget during the next 7 years, Poland will also remain the biggest EU's beneficiary for years to come... At the same time however, it is this very status of a "country orientated purely on EU money" that makes Poland to be seen as a second class member. Moreover, despite a few occasions to get rid of this derogatory title, Polish authorities have chosen not to become more involved and responsible for the EU's future. Instead, they preferred their role of "parasite", as at least, it would not risk the loss of popularity in this part of Polish society that doesn't understand the long-awaited results of geopolitical games.  
   One of such opportunity took place in the middle of the economic crisis, when many EU leaders were officially suggesting that Polish decision to join the euro zone could save the single currency image and position at the world markets.  Polish finance minister at that time, however was laughing at european politicians who had had such "crazy ideas", as he explained "one has to be stupid to enter the house which is falling apart". Polish politicians have quickly forgotten that only a few years earlier,  it was the european money that saved ruined economy of Poland. At the same time, three other "new" member states: Slovakia, Estonia and Latvia have positively replied to EU's appeals and shown solidarity (not only in the words but in actions), courage and responsibility for Europe, by joining the euro zone (Lithuania will do so next year). Out of 10 countries that joined the EU in 2004 now only 3 still haven't even declared when they could eventually adopt euro as their currency. And this deceiving situation have been pointed out in all the declarations made by all the european leaders on the occasion of the 10 years enlargement anniversary. 
   The european hypocrisy have also become a sickness of the Polish Prime Minister. Despite one of the most pro-european speeches ever, that Donald Tusk made in July 2011 at the occasion of the start of Poland's EU Presidency, only a year later he refused to be a candidate for the President of the  European Commission; the post that was proposed to him by Angela Merkel and many other influential european politicians. Polish Prime Minister, just like all  the Polish political class, simply preferred to use the EU to gain political capital for him and his party in Poland, rather than become a European leader, responsible for the future of Europe. A full membership of the EU though, only comes with such a responsibility, and not financial advantages and euro-romantic speeches only..I wonder how much longer my country will have to wait for it...


No comments: