W Brukseli sezonogórkowy w pełni. Unijne instytucje pozostają w
większości zamknięte na przysłowiową „kłódkę”. Kreatywni pracownicy urzędu
miasta, które jak by nie było uchodzi za „stolicę Europy” dbają jednak o to, by
dostarczyć tym, którzy zostali w Brukseli, albo obrali ją sobie za cel
wakacyjnej podróży, odpowiednich wrażeń. Rynek główny co tydzień przystrajany
jest albo zgodnie z pradawnym folklorystycznym zwyczajem „Meyboom”, lub
zupełnie nowymi ozdobami, jak wystawa "Floaralientime". Cotygodniowe dekoracje
mają jedną cechę wspólną; niezależnie od tego, czy zwyczaj pochodzą sprzed kilkuset, czy właśnie zostały stworzone, nawet sami Belgowie często nie wiedzą, o co w nich
chodzi.
Gdy ponad tydzień temu ulicami Brukseli przeszła uroczysta parada średniowiecznych
przebierańców niosących na ramionach drzewo, nawet jej uczestnicy podawali różne legendy mówiące o pochodzeniu święta. Zdaniem jednych „Meyboom” czyli buka ścina i stawia się z
powrotem do pionu w centrum miasta by uczcić w ten sposób zwycięstwo Bractwa Św. Wawrzyńca z Brukseli nad mieszkańcami Leuven. Za uchronienie miasta przed podatkiem
od piwa w 1213 roku waleczni Brukselczycy mieli przejąć od przegranych ten
ceniony wówczas przywilej. Mieszkańcy Leuven, albo Gandawy, jak twierdzą liczni
znawcy legendy „Meyboom”, mogli jednak wciąż
próbować ukraść drzewo albo pełnoprawnie je przejąć, jeśli nie zostało
postawione do pionu przed godziną 17.00. I to właśnie utrzymanie w pionie nie
tylko buka, ale również siebie samego dla współczesnych uczestników święta
pozostaje największym wyzwaniem, bo pilnowanie drzewa jest mocno zakrapiane
alkoholem i wprowadza w Brukseli typowy dla miasta chaos. Większość
przyglądających się uroczystym obchodom Brukselczyków i turystów nie ma
zielonego pojęcia, o co w ‘Meyboom” chodzi.
Zamieszanie w tym tygodniu wzbudziła również inna roślinna atrakcja; wystawa
"Floralientime", w ramach której ponad 100.000 kwiatów ozdobiło brukselski
ratusz. Ci, którzy spodziewali się na rynku zobaczyć słynny dywan z kwiatów nie
kryli rozczarowania, choć to właśnie dla nich władze miejskie postanowiły udekorować
ratusz. Zgodnie z tradycją kwiatowy dywan przykrywa bowiem Grand Place co dwa lata.
Ostatni kobierzec z ponad 700.000 begonii ułożono rok temu. „Wielu turystów nie znając zasad oczekuje,
że zobaczy dywan każdego roku, dlatego to dla nich postanowiliśmy w latach bez
dywanu wciąż przygotowywać kwiatowe kompozycje”, tłumaczy mi sekretarz Stowarzyszenia Florystów z Gandawy, Pieter
Toebaert. W zielonych dekoracjach władzom Brukseli nie chodzi jednak tylko o turystów,
ale również o promocje belgijskich hodowców kwiatów, którzy po takiej, międzynarodowej
reklamie zbierają zamówienia na swoje cebulki z całego świata. Kwiatowy chaos, tak, jak niezrozumiałe folklorystyczne
święto ponadto sprawia, że w restauracjach i hotelach w Brukseli, nawet w
sezonie ogórkowym turyści z chęcią zostawiają pieniądze i planują szybki powrót.
"Meyboom", 9 sierpnia 2013
Flower chaos
in Brussels...
Brussels may no more be the centre of
international politics in August, but the creative city hall tourism department is not at all on holidays and working hard to
provide visitors and those citizens who stay in the city during summer, with good
doze of attractions. That's why almost every week the Grand Place is decorated either according to some old folklore tradition
like “Meyboom”, or with a completely new idea,
created by local artists, such as “Floralientime”. These weekly decorations
have one thing in common: even the Belgians themselves don’t necessarily know
their backgrounds or reasons…
When over a week ago looking like middle age men paraded on the streets of Brussels, carrying a tree on their
shoulders, they didn’t know exactly where does their celebrations come from. According to some of them, so
called “Meyboom” looking like a beech tree was supposed to be cut down and put up
again in the centre of the city to honor the victory of the Brussels citizens over
the warriors from Leuven, who in 1213 wanted to introduce tax on beer in
Brussels. Succesful defenders from Brussels were rewarded by being granted the privilege
of taking over Leuven's customs. Citizens from Leuven could still however try to steal the “meyboom”
or take it away legally if the Brusselloises didn’t manage to put up the tree
again before 17.00hrs. Nowadays, being able to make not only the tree stand up but also
stay straight on your own feet remains the biggest challenge for the
participants of the celebrations, flooded with beer. And most of the Belgians and tourists who watch
the boozing tree parade don’t have a clue about what “Meyboom”...
A little misunderstanding was also
caused this week by yet another “plant-attraction”, a completely new event
called "Floralientime", during which the City Hall is covered with some 100.000
flowers. For those, who expected to see in the Grand Place the famous flower
carpet, an unknown green attraction has been quite dissapointing, even if it was made to please them. Flower carpet is a biannual event and hence it covered the Grand Place last year. “Many tourists don’t
know these rules and hope to see the flower carpet every year, that’s why we
decided to show them some flower compositions also in the years without the
carpet” – says the Secretary of Association of International Florists from
Gent, Pieter Toebaert. However, green decorations in
Brussels are not only made for tourists, but also for Belgian flowers growers,
as after such international promotion, they are able to sell their flower bulbs
everywhere in the world. Moreover, little flower chaos, like the bizarre “Meyboom”
celebrations and "Floralientime" fill up Belgian restaurants and hotels with tourists all year
round.
No comments:
Post a Comment