Kilka topoli i bilbordów wyjaśniających, jak drzewka uczestniczą w
produkcji biomasy w Polsce miało „wykreować pozytywny wizerunek Polski na forum
unijnym w kontekście polityki energetyczno-klimatycznej” – tak przynajmniej
ujęła to wynajęta do promocji eventu pijarowska firma w Brukseli. Mówiąc krótko,
wystawa pt. „Plantacja” przed Parlamentem Europejskim miała „zazielenić” image
Polski w Unii i przekonać eurokratów i unijne władze, że choć nad Wisłą wciąż kochamy
węgiel i za żadne skarby nie damy się namówić na rezygnację z tego najbardziej szkodliwego
dla środowiska surowca energetycznego, to Polska próbuje również korzystać z tak bardzo
rekomendowanych przez Unii odnawialnych źródeł energii, w postaci biomasy. Oczywiście
nasze uczucia wobec biomasy są w porównaniu do miłości do węgla znikome, w 2008
roku z elektrowni wodnych, wiatrowych, biogazu i biomasy w sumie produkowano 3%
energii elektrycznej w Polsce. Te
dane na wystawie
skrupulatnie jednak pominięto.
O nieszczerym przesłaniu polskiego eventu zresztą szybko mogli
dowiedzieć się również mniej wnikliwi unijni urzędnicy i bywalcy
Europarlamentu. Na dosłownie kilka godzin przed otwarciem wystawy prezentującej
polskie zabiegi a rzecz ekologii, nasz minister ds. środowiska uznał propozycję
ponownego głosowania w Parlamencie
Europejskim nad zawieszeniem aukcji uprawnień do emisji CO2 za „bezsensowną”.
Eurodeputowani z komisji ds. środowiska chcieli powtórzyć głosowanie, bo wyniki
ostatniego, w którym pro-ekologiczne propozycje KE zostały odrzucone, tym razem
im wydały się niezrozumiałe (w komisji środowiska PE, mało-ekologicznych
interesów swoich państw bronią m.in. eurodeputowani z Polski). Zawieszenie
aukcji prawami do zanieczyszczania, obecnie kupowanymi za bezcen, miałoby zachęcić
przedsiębiorstwa do inwestycji w zielone technologie, raczej niż jak dotąd po
prostu kupowania uprawnień do emisji. Dla Polski, jak szybko wyliczył, a raczej
przytoczył wyliczone już dane minister, takie działanie oznaczałoby straty
finansowe rzędu miliarda euro w ciągu 7 lat. O pozytywnych skutkach takich
działań dla środowiska naturalnego,
polski minister ds. środowiska wolał nie wspominać. Zapytany o nasze inne
ekologiczne przewinienia w UE minister winę zrzucił na poprzedników. Jak
tłumaczył Polska tak bardzo chciała być wzorowym liderem w Europie w czasie
swojej unijnej Prezydencji, że zapomniała o wdrażaniu unijnych przepisów
środowiskowych „przez 2011 mieliśmy Prezydencję,
a wcześniej się do niej przygotowywaliśmy, więc cały wysiłek był dedykowany
żeby służyć Europie…”, ale nie jej środowisku naturalnemu.
Dwa lata po prezydencji, jeśli uznać tłumaczenia ministra, Polska wciąż
jednak notorycznie przekracza dozwolone przez Wspólnotę stężenia
niebezpiecznych cząsteczek pyłu zawieszonego (wg raportu Europejskiej Agencji ds.
Środowiska gorsza od nas pod względem stężeń niebezpiecznych pyłów w powietrzu
w UE jest tylko Bułgaria), za co przy braku poprawy już wkrótce grozi nam nawet
kilkadziesiąt tysięcy euro dziennie (kara unijnego Trybunału w Luksemburgu). Bruksela upomniała nas również
niedawno za niewdrożenie unijnych przepisów dotyczących ochrony wód przed
zanieczyszczeniem azotanami pochodzącymi z rolnictwa. Choć na dostosowanie się
do ekologicznych wymogów wspólnej Europy mieliśmy ponad 9 lat.
Zamiast wdrażać i egzekwować unijne przepisy
służące ochronie środowiska polskie władze myślą jednak, że wystarczy w
Brukseli pokazać kilka drzewek topoli, by „zazielenić” wizerunek naszego kraju
w Europie…
Greening up of Polish image in Brussels failed…
Few poplars
and billboards explaining the role of these trees in the production of biomass
in Poland was supposed to “create a positive image of Poland when it comes to EU’s
climate-energy policy” – at least it was described like that in a press release
issued by the PR company hired to promote the Polish event in Brussels. To cut
the long story short, the exhibition in front of the European Parliament, called
“The Plantation”, was meant to “green up” opinion about Poland and persuade
eurocrats and EU’s authorities that despite the fact that Poles still love coal
and thus will not give up on it easily, they try to use recommended by the EU renewable
energy sources, such as biomass. Surely, the Polish feelings for biomass are not as strong as the ones for the coal though. In 2008 all the wind,
water energy plants in Poland together with biogas and biomass delivered some
3% of all the energy produced in the country. One could not learn it from the
exhibition though…
But the fake consignment
of the Polish exhibition could have soon be spotted even by less astute eurocrats
and MEPs. As literally few hours before the opening of “The Plantation” Polish
minister for environment commented the idea of second voting of “ the change of
CO2 emission trading scheme” as a “nonsense”. MEPs from the Parliaments’ environment
committee want to repeat the voting as they find it surprising that a
pro-ecology initiative was refused (mainly thanks to these members of the committee
of environment who are there to protect non-ecological interests of their
countries, also from Poland). Proposed
by the EC reform, known as “backloading” aims to postpone a series of auctions
of carbon permits because at the moment their prices are not high enough and
big industries in Europe, rather than investing in green technologies, prefer
to buy cheaply the rights to pollute. For Poland though, who owns many carbon
permits, the postponement of their sales would cost bilion euro in 7 years, as
quickly calculated by minister Korolec. Polish minister for environment didn’t calculate nor mentioned however the positive effects this action would have had on the very environment, he is supposed to care about the most…When
questioned about other Polish misdoings and retardments in the EU’climate
policy, he put the blame on his predecessors: “In 2011 everyone was busy with Presidency, and before that with the
preparations of it, so all the efforts was put to serve Europe”…but not its
environment.
Two years
later Poland still regularly exceeds allowed in the EU concentrations of
dangerous molecules and chemical compounds in the air (according to European Environment
Agency, in the EU only the Bulgarians breathe worse quality air than the Poles)
and in case of no improvement, will soon be charged with thousands of euros
fine per day for not fulfilling the EU’s air quality directive. For 9 years now, Brussels has
also been waiting for Poland to implement “nitrates directive”.
But instead
of using and fulfilling pro-environment
EU laws, Polish authorities think that it’s enough to show a few poplars in
Brussels to “green up” our image in Europe…
No comments:
Post a Comment