Saturday, December 13, 2014

Belgijsko-francuska wojna o frytki...

   O pochodzenie frytek Belgowie i Francuzi kłócą sie od lat. Według tych pierwszych pokrojone w podłużne kawałki o gubości ok. 1 cm, smażone ziemniaki po raz pierwszy  pojawiły się w Namur na południu Belgii już w XVII wieku. Legenda głosi, że w czasie jedenj ze srogich zim, która uniemożliwiła połowy ryb, zamiast smażonych szczupaków czy pstrągów mieszkańcy miasta na wrzący tłuszcz zaczęli wrzucać małe kawałki ziemniaków. 
Belgijska przekąska miała następnie wyjątkowo posmakować amerykańskim żołnierzom, stacjonującym w czasie I wojny światowej w francuskojęzycznej Walonii na południu kraju. I to Amerykanie "niestety" sugerując się językiem używanym przez miejscowych kucharzy, nazwali frytki "french fries", czyli "francuskie smażonki". Tak przynajmniej brzmi zawiła, belgijska wersja historii frytek. 
   Francuzi do legendy o smażonych ziemniakach nie przywiązują większej wagi, wskazując po porstu, że skoro przysmak nazywa się "french fries", to znaczy, że powstał właśnie nad Sekwaną i miał być jedzony już w czasie wielkiej rewolucji.
   Ale frytkowe różnice między Francuzami a Belgami nie dotyczą tylko pochodzenia smażonych ziemniaków. O ile we Francji frytki to zazwyczaj tylko część dania, które wraz z mięsem i warzywami je się widelcem i nożem z talerza, o tyle w Belgii często smażone na zwierzęcym tłuszczu, polane majonezem frytki serwuje się w papierowych rożkach. 
   W przygotowaniu takiego przysmaku w kraju specjalizuje się zresztą ponad 5000 smażalni frytek, które dziennie do tego celu zużywają 130.000 kg ziemniaków. "Fritkot", czyli smażalnia frytek, to obok kościoła, czy piekarni podstawowa część zabudowy każdego belgijskiego miasta. Pierwszy tydzień grudnia obchodzony jest ponadto w kraju jako "tydzień frytek", w czasie którego w konkursach organizowanych przez belgijskie media można wygrać przyczepę ze smażalnią, która na jeden dzień ustawi sie pod domem zwycięzcy i zaspokoi frytkowe zachcianki jego rodziny i znajomych.
   To właśnie z tych powodów zdaniem Belgów ich poparta szeregiem przykładów i dowodów tradycja smażenia i jedzenia frytek zasługuje na wpis na listę światowego dziedzictwa kulturowego Unesco. Prośbę o takie uznanie Belgowie zgłosili już w ubiegłym roku. Chęć dołączenia do belgijskich starań o tytuł Unesco od razu wyrazili jednak mieszkańcy północnej Francji. Minister rolnictwa Walonii dyplomatycznie zgodził się, by obydwa kraje wspólnie starały sie o wyróżnienie, pod jednym warunkiem, że będzie ono opatrzone dopiskiem "Najlepsze na świecie są belgijskie frytki"...





No comments: