Tuesday, December 23, 2014

W Europarlamencie Polak Polakowi wilkiem...

   Polskich eurodeputowanych w tej kadencji Parlamentu Europejskiego właściwie łączy tylko język, którym jednak wolą się ze sobą nie porozumiewać. "Na razie nikt się nie pali do organizowania regularnych spotkań", wyjaśnia szef klubu PO w Parlamencie Europejskim, Jan Olbrycht. Główny powód tego, że polscy eurodeputowani w Brukseli wolą się unikać niż ze sobą współpracować to wybory w Polsce i jak twierdzi Olbrycht spowodowana nimi  "trochę inna atmosfera w Parlamencie Europejskim". Ta "trochę inna atmosfera" to nie tylko patrzenie na siebie wilkiem, ale coraz bardziej widoczne kłótnie i wyborcze zagrywki Polaków w Brukseli. 
   Z tych powodów właśnie choć od wyborów do Parlamentu Europejskiego upłynęło 7 miesięcy, w Brukseli do tej pory nie powstało tzw. koło polskie, czyli nieformalne zgrupowanie polskich eurodeputowanych wszystkich partii. "Zle, że nie ma, pamiętam, że w pierwszej kadencji 2004-2009 odgrywało bardzo pozytywną role, integrowalo nas Polaków tutaj w Parlamencie", wspomina eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki. Koło polskie przede wszystkim pomagało ponad partyjnymi podziałami bronić interesów Polski, bo to na nim Polacy uzgadniali, jak głosować nad istotnymi dla kraju unijnymi ustawami.
   Aż 80% obowiązujacego nas wszystkich  prawa stanowią bowiem przepisy uchwalane własnie w  Europarlamencie. O to by były one dobre dla ich kraju ponad politycznymi podziałami dbają m.in. europosłowie z Włoch czy Niemiec. "Dla europosłów z większości krajów, poza Polakami to normalne że rozmawia się tu i utrzymuje kontakty również z politykami z innych partii. W Europarlamencie nie ma rządu i opozycji dlatego koalicje buduje się wokół powstajacych przepisów" tłumaczy były niemiecki eurodeputowany, Frank Schwalba Hoth.
    Korzystne, czy szkodliwe dla Polski unijne przepisy polskich eurodeputowanych jednak coraz mniej interesują. Dużo bardziej zajmująca jest dla nich kampania wyborcza w Polsce, którą  próbują prowadzić także w Brukseli. Dlatego w ciągu ostatnich tygodni W Parlamencie Europejskim kilkakrotnie można było dowiedzieć się o sfałszowanych wyborach samorządowych w Polsce, najpierw gdy eurodeputowani PiS bezowocnie próbowali namówić do potępiania Polski w rezolucji cały Europarlament, a potem, gdy na kilkugodzinnym wysłuchaniu publicznym w Parlamencie Europejskim rozliczali polskie władze, albo raczej jak określał je na unijnym forum "znajomych królika".
   Zamiast współpracować polscy europosłowie w Brukseli coraz częściej oskarżają się również nawzajem o działania na szkodę Polski. Takie zarzuty eurodeputowanym PO: Jarosławowi Wałęsie i Danucie Jazłowieckiej postawił ostatnio Tomasz Poręba z PiS. Poręba oskarżył eurodeputowany PO o głosowanie za zamknięciem petycji w sprawie budowy drogi ekspresowej Via Carpathia w Polsce Wschodniej. "Ja prosiłem moich kolegów z Polski, abyśmy w tej sprawie ważnej dla Polski, budowy tej drogi mówili jednym głosem, doszło do awantury", tłumaczy europoseł PiS. Zdaniem eurodeputowanych PO, petycja była czystą "zagrywka wyborczą" ze strony Poręby,  bo poza tym, że dzięki niej w Polsce zabawiłoby przez parę dni kilku zagranicznych europosłów, ich wizyta w żaden sposób nie wpłynęłaby na decyzję o unijnym finansowaniu drogi. "To jest draństwo najwyższego stopnia, bo to jest sprzedawanie nadziei ludziom, którzy potrzebują tej drogi, a na komisji petycji tego nie da się załatwić", tłumaczy Jarosław Wałęsa.
   To gdzie i jak szukać unijnego wsparcia dla drogi Via Carpathia polscy eurodeputowani mogliby uzgodnić na kole polskim, ale o tym żaden z nich nie chce słyszeć, odpowiedzialnością za brak woli współpracy oskarżając innych. "Do tanga trzeba dwojga, a Platforma woli stać w kącie", mówi eurodeputowany PiS, Ryszrad Czarnecki. "Jeśli komuś jest potrzebne koło polskie, to niech je założy" odpowiada Róża Thun z PO.  
   Koło polskie w Europarlamencie najbardziej potrzebne jest polskim wyborcom, o których interesy w Brukseli powinni dbać wybrani przecież w tym celu eurodeputowani. Na przenoszeniu przysłowiowego polskiego piekiełka poza granice kraju zazwyczaj bowiem nikt nie zyskuje, za to prawie zawsze traci Polska…


 



Jarosław Wałęsa (PO) kontra Tomasz Poręba (PiS) ©EuropeanParliament AudiovisualUnit



No comments: