Thursday, October 2, 2014

"Zadziorna, zawodowa biurokratka", czyli Bieńkowska na unijnym grillu...


  Gdy na pytanie prowadzącego przesłuchanie, Jerzego Buzka: "Czy mogę Panią prosić o przestrzeganie czasu", Elżbieta Bieńkowska odpowiedziała "prosić Pan może", kilku zszokowanych bezpośredniością Polki eurodeputowanych otworzyło szeroko oczy. Bieńkowskiej wystarczyło kolejnych kilka minut by utwierdzić europosłów, że choć Polka na komisarza ds. przemysłu, czy przedsiębiorczości się nadaje, to nigdy nie mogłaby zostać unijną szefową dyplomacji. "Gratuluję zdecydowania" nieśmiało zuchwałość Bieńkowskiej podsumowywała jedna z zagranicznych europosłanek. A w miarę, jak upływały kolejne godziny przesłuchania Polka coraz bardziej przemądrzale odpowiadała na pytania. "Obawiałam się, że zada mi Pani jakieś strasznie trudne pytanie, ale na to mogę odpowiedzieć po prostu dwa razy tak", w taki sposób Bieńkowska skwitowała pytanie zadane jej przez samą przewodniczącą parlamentarnej komisji ds. przedsiębiorczości, która omal się nie zaczerwieniła, gdy Polka uznała jej pytanie za banalne. 
   Na rosnącą z minuty na minutę zuchwałość Bieńkowskiej europosłowie również zaczęli reagować mniej wygodnymi pytaniami. "Czy to prawda, że nigdy nie pracowała Pani w sektorze prywatnym, a teraz chce dbać o interesy unijnych przedsiębiorców"? przewrotnie pytała jedna z eurodeputowanych. "Z Pani życiorysu wynika, że jest Pani zawodową biurokratką, która w dodatku nigdy nie była demokratycznie wybrana, a jedynie nominowana do sprawowania kolejnych urzędów", sceptycznie wtórowała jej druga. "Tak, ale to, co osiągnęłam, osiągnęłam sama. Nie jestem specjalistą we wszystkich dziedzinach, ale w każdej mam własne zdanie i mogę wyznaczyć drogę, która moim zdaniem jest najlepsza, a poza tym dobrze zarządzam ludźmi", bez cienia skruchy odpowiadała Bieńkowska. "Ona robi wrażenie osoby bardzo pewnej siebie, nawet momentami zadziornej, żeby nie powiedzieć bezczelnej", tak wystąpienie polskiej kandydatki na komisarza podsumowała eurodeputowana PO, Róża Thun. 
   Pewności siebie Bieńkowskiej brakowało tylko w chwilach, gdy zapominała polskich słów, a to zdarzało się prawie w co drugiej odpowiedzi. Przyszła polska komisarz sama zdecydowała, że po wygłoszeniu wstępnego przemówienia do eurodeputowanych w języku angielskim, na ich pytania będzie odpowiadała już w języku ojczystym, który dalej będą przekładali parlamentarni tłumacze. Jak się jednak okazało, Bieńkowskiej wystarczyło kilka godzin w Brukseli, by zapomnieć polskiego. Do swoich polskich odpowiedzi co chwila wkładała angielskie zwroty, tłumacząc, że polski odpowiednik wyleciał jej z głowy. A nie chodziło bynajmniej o skomplikowane słowa. "Umiejętności", "ocena ryzyka", "wspólne korzyści", czy "najpierw myśl na małą skalę" to tylko niektóre zwroty, których polskie wersji Bieńkowska nie pamiętała, albo z nerwów zapomniała.  Jej hiper-asertywność mogła  bowiem równie dobrze być tylko sztuczną zasłoną stresu? Jakby nie było, nie przeszkodziła w zdobyciu poparcia eurodeputowanych, którzy "zadziornej Polce" mimo wszystko oficjalnie dali dziś kredyt zaufania, a po cichu już współczuli jej współpracownikom w Brukseli. 


                                 © European Parliament Audiovisual Unit

No comments: