Sunday, July 13, 2014

Pierwsze kroki polskich euronowicjuszy...


   Oficjalnie zaprzysiężonych w Strasburgu, zarejestrowanych w Brukseli, a nawet podzielonych na grupy polityczne i komisje parlamentarne 51 polskich europosłów ma już za sobą pierwsze doświadczenia w Parlamencie Europejskim. W tym tygodniu po raz drugi wezmą udział w sesji plenarnej, na której zostanie wybrany nowy szef Komisji europejskiej. Po pierwszych kilku tygodniach sprawowania europoselskiego mandatu, ze mną podzielili się mniej oficjalnymi spostrzeżeniami. 
   Janusz Korwin Mikke na przykład pomimo tego, że w Europarlamencie posługuje się dwoma językami obcymi: francuskim i angielskim, czego byłam świadkiem, nie potrafił uruchomić parlamentarnej maszyny do kawy…Ekspresu wprawdzie nie kopną ani nie opluł, a niezadowolony i zniechęcony nieudanymi próbami skwitował tylko: "nie ma nawet kawy, żeby mnie napoić, a mówiłem przecież, że ta Unia się rozwali z powodów finansowych". Kawę udało się wypić Markowi Jurkowi z PiS, ale nie był nią zachwycony. "Zwykła rozpuszczałka" odpowiedział, gdy zapytałam czy smakowała mu parlamentarna espresso. O tym, że w pracowitym dniu  europosła dodający siły napój jest niezbędny, przekonała się także Beata Gosiewska, choć eurodeputowana PiS nie szukała kawy, a herbaty, "ale nie znalazłam, bo tu wszyscy piją podobno kawę i jest deficyt herbaty". A stawiająca na nogi teina była europosłance bardzo potrzebna, bo jak relacjonowała: "Wstałam dzisiaj o 5-tej rano po to, żeby przylecieć z Warszawy do Brukseli. Potem była cała ta biurokracja, wypełnianie papierów i ten pracowity dzień skończymy ok. 21, więc jak na pierwszy dzień, to rzeczywiście te opowieści, że w Parlamencie Europejskim się  łatwo i przyjemnie spędza czas, nie są póki co prawdziwe". Prawdą jest natomiast, że nadgodziny można czasem odespać na sali, o czym przekonała się Julia Pitera. Świeżo upieczona eurodeputowana PO na swoim pierwszym posiedzeniu z trudem podtrzymywała powieki. "Ja dzisiaj jestem zmęczona niewątpliwie natomiast nie było czasu na odpoczynek po kampanii, bo ona przecież dopiero się skończyła" tłumaczyła Pitera. 
   A w Europarlamencie fizyczna i psychiczna sprawność zwłaszcza na początku, co zauważyli prawie wszyscy polscy euronowicjusze, bardzo się przydaje. "W momencie gdy weszłam do tej sali, gdy trzeba było od 1-6 stolika przechodzić, to się czułam jak tworzywo rzucone do obróbki na taśmie technologicznej..".  Tak proces rejestracji nowych eurodeputowanych relacjonowała Krystyna Łybacka z SLD.  W wyniku "obróbki" każdy europoseł otrzymał identyfikator, który Janusz Korwin Mikke porównał do "kolczyka, jaki świniom się wpina w uszy, a tutaj się na szyi wiesza", mówił dziennikarzom. I choć identyfikator otwiera drzwi do unijnych korytarzy, to, jak przekonali się polscy euronowicjusze,  by je poznać potrzeba prawdziwej siły w nogach. Dla byłego sportowca Bogdana Wenty nie stanowiło to problemu, a nawet było prawdziwą gratką. "Mam nadzieję, że jeszcze pobiegam tutaj trochę" mówił, gdy zatrzymałam go na jednym z korytarzy w parlamentarnym gmachu. Pokonanie kilometrów unijnych korytarzy nie wszystkim idzie jednak łatwo. "Na razie błądzę,  rzeczywiście budynek jest przepotężny i poznać topografię , geografie i ścieżki, którymi się trzeba poruszać to jest bardzo trudna sprawa.." przyznał Janusz Piecha  z PiS. Jeszcze trudniejsza, gdy ulice wokół Europarlamentu poznaje się w deszczu, jaki przywitał eurodeputowanych w Brukseli. "Ponoć to jest tak cały czas, że pada, wcześniej też padało i będzie padać i tak jest ciągle, trzeba  jakąś lampę sobie kupić rozświetlającą do domu, żeby nie dostać depresji, ja na przykład bardzo źle reaguje na tak mało słońca, ale wracam do Polski na weekend " już pociesza się Agnieszka Kozłowska Rajewicz z PO. Bo niektórym nowym europosłom z Polski wystarczyło kilka godzin w Brukseli, by zatęsknić za Warszawą… 




 © European Parliament Audiovisual Unit


 ©All rights reserved: Polsat TV Sp.Z.O.O.

No comments: