Friday, September 6, 2013

Belgijska sztuka frytkowa...



   Smażalnie frytek Gillis Houben maluje już od ponad 20 lat. W jego warsztacie  słynne „fritkot” , czyli belgijskie budki z frytkami  można podziwiać na ponad 100 obrazach. „To część naszej tradycji, naszego folkloru, dlatego postanowiłem to uwiecznić, tak by przyszłe pokolenia wiedziały, że na przełomie XX i XXI wieku w Belgii kupowało się frytki w takich właśnie ulicznych budkach” mówi mi Gillis. Frytkowa twórczość 80-letniego Belga przynosi już pierwsze, oczekiwane rezultaty. W ciągu ostatnich kilkunastu lat upadłość w Belgii ogłosiło bowiem ponad 3000 smażalni. Frytkowy malarz część z nich utrwalił  na swoich obrazach i pomimo tego, że uliczne budki z fast foode'em również odczuwają kryzys gospodarczy, to Gilisowi  nie brakuje weny , bo złocisty przysmak w Belgii wciąż smaży  ponad 5000 "fritkot" , w których malarz szuka nie tylko natchnienia. „Gdy odwiedzam smażalnie, którą chcę namalować, zawsze najpierw próbuję jej frytek, żeby nie utrwalić lokalu, w którym bynajmniej wcale nie smakują one najlepiej” – wyznaje Gillis.
   Malownicze fritkoty przysporzyły już belgijskiemu artyście międzynarodowej sławy. Jego warsztat odwiedziły stacje telewizyjne z całego świata, a  kilka dzieł zakupiły belgijskie i niemieckie muzea. Niezbędne do malowania frytek żółte akwarele Gillis  kupuje jednak ze swojej emerytury. Malowanie budek z frytkami to jego hobby, które może kiedyś docenią pokolenia. Na razie trudno uwierzyć jednak, że w kraju, w którym każdego roku na frytki przeznacza się ponad 3 mld kilogramów ziemniaków, o popularnych smażalniach będzie można dowiedzieć się jedynie z obrazów Gillisa.


                                                                                   "Frituur", © Gillis Houben



                              



Belgian Frites' Art ...

   Known in Belgium as „friture” or „fritkot”, small bars selling french fries have been the main subject of the paintings of Belgian artist’s Gillis Houben for some 20 years now. In his “atelier” one can see over a hundred of paintings, all showing the french fries kiosks. “It is a part of our tradition, our folklore, that’s why I decided to immortalize it on my pictures, so that future generations will be able to see that in XX and XXI century in Belgium people were buying fries in small street kiosks” – explains Gillis. In fact, this very goal of his art has already been partly achieved as over the last few years now some 3000 fritkots in Belgium disappeared, but some of them exist on Gillis’ paintings. The artist is sad about it but don’t worry to lose his muse totally, as some 5000 street bars are still selling French fries in Belgium and Gillis does not only look for inspiration when visiting them. “ When I go to see a new fritkot to paint I always try the frites they sell there first, because I don’t want to paint the bar who can not fry good frites” – he says.
   Thanks to his original idea and professionally painted fritkots Gillis has already become famous around the world, with over 20 TV stations visiting his atelier. Few of his paintings were also bought by Belgian and German museums. However, the indispensable to paint frites yellow water-colours,  the fritkot artist buys with the money from his pension. Painting the french fries is only his hobby, that may one day be appreciated by the future generations. So far however, it is difficult to believe that in the country where the frites are made from some 3 bln kilos of potatoes every year, one day you will only be able to learn about the fritkots from Gillis’ pictures.

 

No comments: