Tuesday, October 29, 2013

UE na podsłuchu to nie nowość...

   Z wielkiego oburzenia aferą podsłuchową  po dwóch dniach obrad na unijnym szczycie niewiele zostało. Unijna „28” nie zdecydowała się na wspólną konfrontację wobec Stanów Zjednoczonych z kilku powodów. Po pierwsze, utrzymanie dobrych stosunków atlantyckich i dokończenie negocjacji umowy o wolnym handlu z USA okazało się ważniejsze niż amerykańska inwigilacja Europejczyków. Po drugie, podsłuchy i szpiegostwo,  które zszokowały opinię publiczną w Europie, w Brukseli od dawna nikogo nie dziwią.
W ubiegłym roku szef belgijskiego wywiadu Alain Winants przyznał, że  liczba  szpiegów w Brukseli równa się tej z czasów zimnej wojny.  Zatrzymana w ubiegłym roku para szpiegów przez 3 lata przekazywała tajne unijne i natowskie dokumenty Rosji.
   W stolicy Europy co jakiś czas ujawniane są skandale z udziałem obcych wywiadów. W połowie września największy operator telekomunikacyjny w Belgii, Belgacom, poinformował, że był ofiara zmasowanego cyberataku, w wyniku którego wykradzione mogły zostać dane z tysięcy komputerów. Belgacom świadczy usługi m.in. w unijnych instytucjach. Za atakiem najprawdopodobniej stał brytyjski wywiad.
Dwa lata temu, w epicentrum kryzysu gospodarczego w Europie to właśnie chiński wywiad miał wykradać informacje z komputera szefa Rady Europejskiej.  I nic w tym dziwnego, mówi Hugo Brady z Centre for European Reform, bo „niektóre decyzje zapadające w Brukseli, dla innych państw i przedsiębiorstw oznaczają finansowe skutki liczone w miliardach euro..”
   By zdobyć poufne informacje w Brukseli, wcale nie trzeba być zresztą szpiegiem. Tajne dokumenty i postanowienia regularnie wyciekają do europejskiej prasy. Na przeciekach z unijnych szczytów sławę zdobył Christian Spillman. Tweety dziennikarza francuskiej agencji prasowej AFP śledzi ponad 11 tysięcy ludzi, bo Spillman wyniki spotkań unijnych przywódców ujawnia nawet kilka godzin wcześniej. „Tutaj  nigdy nic nie jest tajne, zawsze znajdzie się ktoś, kto ma potrzebę podzielić się swoją poufną wiedzą...”  mówi Spillman.  Francuski dziennikarz przyznaje jednak, że często przecieki są kontrolowane, bo „komuś” zależy na tym, by dana gazeta czy agencja wcześniej ujawniła unijne decyzje, „na przykład by lepiej je ludziom wyjaśnić i przyswoić”, mówi Spillman. Z tych samych powodów Unia Europejska często sama stawia na politykę przy otwartej kurtynie. Dlatego część spotkań przywódców można śledzić w unijnej telewizji, EBS. Jako ściśle tajne w Brukseli klasyfikuje się rocznie tylko ok. 100 dokumentów. „Przyzwyczailiśmy się do wysyłania wszystkich dokumentów w mailach, a to tak, jakby były napisane na pocztówkach; to nie jest normalne”, mówi mi szefowa Zielonych w Parlamencie Europejskim, Rebecca Harms, dla której afera podsłuchowa mimo wszystko powinna być potraktowana jako „zimny prysznic” i sygnał, by zwiększyć poufność w unijnej polityce.  
   Pomimo skandalu podsłuchowego i wszystkich innych afer z obcymi wywiadami w Brukseli, doskonale znanych unijnym władzom, przywódcy na szczycie nie uznali poprawy bezpieczeństwa i prywatności za unijny priorytet. A w Brukseli wszyscy zastanawiają się czy w budowanej nowej siedzibie unijnych szczytów, obce wywiady założyły już swoje kable. W tej, w której spotykają się obecnie, podobno już w latach 90-tych izraelski wywiad przechwytywał wszystkie informacje i decyzje.




EU has been spied since ever...


   All the resentment and criticism of spying scandal that opened last weeks EU summit in Brussels,  haven’t stayed on EU leaders' mouths for a long time. Anger of the “28” was also not strong enough to make them want to confront the US all together. EU leaders simply decided that the ongoing negotiations of the free trade agreement with the US are more important than American invigilation of Europeans.  And what is more, spying scandal which shocked public opinion across the 28 states, has finally not been a big surprise in Brussels at all.
   Only last year, the chief of Belgian State Security Service, Alain Winants confessed, that there are currently as many spies working in Brussels as during the Cold War. The examples of it can be easily found. Last year a couple of spies working for Russia have been arrested and accused of stealing secret documents from the EU and NATO. Their activities lasted over 3 years.

In the heart of Europe, where most of the EU and NATO institutions resides, spying scandals are revealed on regular basis. In September this year, Belgium’s biggest telecommunication provider Belgacom, which is used by most of the international institutions in Brussels admitted that its system has been the goal of cyber-attack. As a consequence, information from thousands of computers might have been stolen. According to reports in Belgian media,  most probably the British secret service was responsible for the attack.

Two years ago, in the middle of  the economic crisis in Europe, Chinese secret service was supposed to hack the computers of the President of the EU Council, Herman Van Rompuy and its close collaborators. There is nothing surprising in it, says Hugo Brady from European Centre for Economic Reform, as “ some decisions that are made in Europe can mean billions of euros for some companies and states in the world”.

   After all, getting hold of confidential information in Brussels doesn’t require sophisticated spying skills. Secret documents and decisions leak to European press almost every day. Christian Spillman, from French Press Agency AFP, is one of many journalists in Brussels known for getting hold of and publishing information much before they are scheduled to become public. Spillman’s tweet is followed by over 11.000 people, as the French journalist reveals the results of the EU summits few hours before the end of the meeting. “There is always somebody here who has a need to share his information with the media” – says Spillman. The French journalist admits though that the leaks are often “organized” , for example when some EU officials wants the media "to well explained the implications of their decisions for people". 
For the same reasons, most of the political processes involving debates and voting in the European Parliament or parts of the discussions of the EU leaders  in Brussels are public and can be watched on the EU television (EBS). Furthermore, only some 100 documents produced by the EU institutions per year are classified as “secret” ones.  “We got used sending all our documents via mail, we could as well write them on post cards, and this is not normal”, says The President of The Greens in the European Parliament, Rebecca Harms.  For her, the spying scandal should be treated as a “cold shower” by Brussels officials and a signal for EU leaders to push for more confidentiality in the political processes in Brussels.

   Despite the recent spying scandal and all the others cases involving secret services from around the world gathering their information in Brussels, EU leaders haven’t pushed for the improvement of safety and privacy in the EU politics. Few days after the “spying summit”, some wonder if the secret services have already wired the new building of the EU Council, which is under construction at the moment.  In the one, where the summits take place at the moment, apparently already in the 90s Israelien secret service put its cables.

Sunday, October 27, 2013

Belgijskie krowie osiłki...

   Piwo i frytki z których słyną, Belgowie najchętniej jedzą z krwistym stekiem. A wołowina, którą cenią  najbardziej pochodzi od krów belgijskiej błękitno białej rasy.  Belgijskie krowie osiłki, bo tak bez przesady można nazwać krowy, które ważą od 600 – 800 kg i byki, osiągające nawet 1500 kg żywej wagi swoja okazałą tusze zawdzięczają swoimi genom. „Nie można mówić, że mięso od tych zwierząt jest genetycznie modyfikowane – zapewnia mnie hodowca Benoit Cassart i dodaje – krowy pasą się trawą na łące,  w zimie żywimy je wysokobiałkową paszą na bazie kukurydzy, buraków cukrowych i zboża. One po prostu łatwo przybierają na wadze”.
   W zdobyciu takiej tuszy pomógł im jednak człowiek. Braki wołowiny w Belgii w latach 50. Sprawiły, że belgijscy hodowcy bydła zaczęli krzyżować ze sobą najbardziej muskularne osobniki. „Ta rasa powstała w wyniku 100% selekcji naturalnej. To tak, jakbyśmy z rasy ludzkiej za każdym razem wybierali i krzyżowali ze sobą geny Schwarzenegger’a i Stalone’a”, tłumaczy Benoit, którego dziadek jako jeden z pierwszych w Belgii zaczął selekcjonować umięśnione bydło.  Po 20 latach krzyżówek z krowy błękitno białej rasy obecnie po uboju i obróbce można uzyskać nawet 80% mięsa. Dla rzeźników ten gatunek to czysty zysk, zwłaszcza, że nie tylko ilość, ale jakość belgijskiej wołowiny bije inne na głowę. Zaopatrzeniowiec dyskontu spożywczego „Colruyt” w Belgii co tydzień odwiedza największe w Europie targowisko bydła rogatego w Ciney, gdzie wśród 3000 rogatych głów dominują właśnie krowy mięsne.„Klienci naszych sklepów cenią wołowinę pochodząca od tego gatunku, bo mięso jest miękkie i chude” mówi Jean-Philippe.
   Smaczny, albo może raczej „zjadliwy” okazał się jednak również wyhodowany ostatnio w holenderskim laboratorium stek z komórek mięśni krowy. Czy zastąpi wkrótce steki z belgijskich wołowych siłaczy? Hodowcy błękitno białej rasy nie czują się zagrożeni najnowszym genetycznym wynalazkiem. Benoit Cassart tłumaczy: „Taka hodowla nigdy nie byłaby zyskowna, produkcja jednego steku w laboratorium kosztowałaby tysiące euro i generowała szereg odpadów przemysłowych niedobrych dla środowiska”. 
   Obrońcy środowiska naturalnego i zwierząt nie są jednak również fanami zmutowanych krów.  W swojej krytyce wskazują między innymi na ważące nawet ponad 70 kg cielęta, które sprawiają ciężarnym krowom olbrzymie cierpienie. Martyn Griffiths z Eurogroup For Animals  tłumaczy, że „Biodra cielaka tej rasy są często szersze niż biodra matki, dlatego zwierzęta przychodzą na świat w olbrzymi bólu, wyłącznie przez cesarskie cięcie”.
   Miłośnicy tanich, chudych steków często jednak o tym nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć. I choć zmutowane belgijskie krowy mogą budzić kontrowersje, to otrzymywane z nich kilogramy wołowiny, tak, jak wyhodowany w laboratorium hamburger są odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie na mięso na świecie.
















Belgian cows' strongmen...

The famous beer and frites in Belgium according to the locals taste best with a good steak. The beef of course has to also come from Belgian cattle, and not any cattle, but the Belgian Blue, known here as BBB, “Blond Blue Belge”. The BBB race is known from its double muscling, which means that an average cow weighs between 600-800 kg, and a bull can reach even 1500 kg. This astonishing weights the BBB cattle achieves thanks to its gens. “You cannot say though that the meat from these animals is genetically modified – ensures the breeder Benoit Cassart – these cows herds with the grass and during the winter, we give them high protein pasture from sweetcorn, sugar beets and cereals. They simply have an increased ability to convert feed into lean muscles”
However, such an ability the cattle has developed with a helping hand of a man. It was during the beef crisis in the 50s in Belgium, when in order to meet peoples growing demand for meat, Belgian breeders started to cross-fertilize the most muscular specimen. “This race was created through 100% natural selection process. It’s just as if you pick and cross breed from the human race  Schwarzenegger and Stalone”  explains Benoit, whose grandfather was one of the first breeders in Belgium to cross-fertlisation of the meaty cows.  After 20 generations of such practice,  up to 80% of the carcase of such a cow can be pure meat.  That’s why for butchers , the BBB cattle is a pure benefit. All the more, as the meat of these particular breeds has also a reduced fat content, appreciated by the consumers.  For that reason also providers of Belgium’s biggest food supermarkets pay regular visit to Belgium and Europe’s biggest Cattle Market in Ciney, where the majority of some 3000 cows and bulls are the BBB cattle.  “Our clients appreciate the beef from these species, because the meat is soft and lean”, says Jean-Philippe.
Tasty or rather “edible” can also be a burger grown in a laboratory, as recently proved the Dutch scientists, who turned cow cells into strips of muscles and combined them to make a patty. Could a lab-grown burger soon replace the BBB steak in Belgium?  “I really don’t think so, says Benoit Cassart, such a “breeding” would never be profitable, as the production of one lab-burger would cost thousands of euros and generate too much industrial waste harmful for environment”.
Environment and animals defenders however would never choose the BBB over the lab-burgers neither. In their criticism of the double muscling cattle they point out to the fact that the calf that can already weight some 70 kilos before birth, cause pain and suffering to the pregnant dam. Martyn Griffiths from Eurogroup for Animals explains: “the hips of the neonatal calf can often be bigger than the ones of his mother, that’s why the pregnant dam suffers a lot, and these breeds have to have Caesaren sections when calving”.
The fans of lean and affordable steaks often don’t know or don’t want to know about it though. One is certain, as long as the demand for beef in the world will be growing, the BBB or a lab-grown burgers will despite its controversies try to address it.



Tuesday, October 22, 2013

Najlepsza na kryzys - "Kawiarnia Majsterkowiczów"



   Choć kawę można tam wypić, to do Repair Cafe w Brukseli nie przychodzi się, by smakować tego energetyzującego napoju, ale po to, by „na nogi” postawić zepsuty sprzęt. W kawiarni majsterkowiczów to suszarki, czajniki elektryczne, rowery, lodówki czy komputery zdobywają drugie życie.
Na pomysł comiesięcznych zlotów złotych rączek, które za darmo świadczą swoje usługi  innym, wpadli mieszkańcy dzielnicy Schaerbeek w Brukseli. Wkrótce ich śladami podążyły inne osiedla i inne belgijskie miasta. Zasada jest prosta: do kawiarni majsterkowiczów każdy może przynieść  przedmiot, który przestał działać. Złote rączki za darmo naprawiają złamane krzesła, poprute swetry czy uszkodzone lokówki, choć cenią sobie, gdy klienci przynoszą zapasowe części albo narzędzia, jak np. nici do zaszycia dziury w spodniach czy cynę do lutownicy. Właściciel spalonego tostera czy lampy ma również towarzyszyć majsterkowiczowi przy naprawie, by przy okazji czegoś się nauczyć i w przyszłości móc samemu zreperować zepsuty sprzęt.
   Głównym celem założycieli Repair Cafe jest walka ze społeczeństwem konsumenckim, w którym, zamiast naprawiać uszkodzone przedmioty, wyrzucamy je na śmietnik i kupujemy nowe. Jerome Counet z "Repair Cafe" tłumaczy: „Chcemy w ten sposób walczyć z nadmierną konsumpcją; sprzeciwiamy się wyrzucaniu rzeczy, które można łatwo naprawić”.  Idea, która być może jeszcze kilka lat temu niewielu by przekonała, w czasach kryzysu gospodarczego ma coraz więcej zwolenników. „Zepsuta lampa kosztowała 100 euro, nie stać mnie na kupno nowej, dlatego bardzo się cieszę, że w Repair Cafe udało się ją naprawić”, mówi Aleen. Jeszcze bardziej z pomocy brukselskich złotych rączek zadowolona jest Marie, bo majsterkowicze naprawili odkurzacz stołowy jej mamy.  „Moja 80- letnia mama od lat używała tego odkurzacza, bo zwykły jest dla niej za ciężki. Bardzo się ucieszy, że udało się go zreperować!” – mówi mi Mary.
   Paradoksalnie to własnie sprzęt sprzed kilkunastu a nawet kilkudziesięciu lat, jak zauważają majsterkowicze, często łatwiej jest naprawić, niż ostatnie elektroniczne wynalazki, wobec których złote rączki, pomimo szczerych chęci i umiejętności, pozostają bezsilne. Thierry  Vansbruck z Repair Cafe przyznaje: „Niestety coraz więcej ekspresów do kawy czy maszynek do golenia jest tak skonstruowanych, że po okresie gwarancji nadają się tylko do wyrzucenia i nawet jeśli bardzo chcemy, to nie możemy ich naprawić”. Bilans napraw w Repair Cafe pozostaje mimo wszystko dodatni. W ciągu jednodniowego zlotu udaje się usunąć usterki w średnio ponad 100 przedmiotach.  Zainteresowanie Repair Cafe wśród Brukselczyków rośnie tak bardzo, że majsterkowicze nie nadążają z naprawami i wielu klientów odprawia się z kwitkiem, albo raczej, zgodnie ze zwyczajem w Repair Cafe, uprzejmie prosi o przyniesienie zepsutego sprzętu na kolejny zlot.


                         Majsterkowicze doceniają, gdy klienci przynoszą materiał potrzebny do naprawy.






"Repair Café"- best café for economic crisis

   Although one can come here to enjoy the well known, black, energizing drink, in Repair Cafe it is primarily broken objects that are looked after and start to function well again. Broken hairdryers, burnt kettles, not working computers and bicycles can at Repair Cafe all gain a new life.
The idea of monthly gatherings of people with tinkering skills, who repair out of order objects came from citizens of Brussels' district - Schaerbeek and it was followed by other parts of  capital and other Belgian towns.  The rule of Repair Café is simple: everyone can bring here its broken object to be tinkered. The craftmen of Repair Café repair broken chairs, sew hollows in trousers and repair burnt toasters without any fees. The only thing they demand is to bring some products needed for repair such as threads to sew  trousers or some tin for soldering irons. Whilst at Repair Cafe the owner of a burnt lamp or hair dryer should also keep the craftman company, learning at the same time how to repair things on his own in future.
   The main goal of the founders of the Repair Café is to fight with consumer society, where people prefer to throw away rather than repair objects that went out of order. Jerome Counet from Repair Café explains “We want to fight with over consumption, we are against throwing things that can be easily repaired”
Such an idea, that a few years ago could have not been taken so seriously, in  the times of economic crisis, felt by more and more Belgians, is well appreciated and followed by more and more people. “This lamp costed 100 euro, I could never afford to buy the second one, that’s why I am very happy they fixed it” ,tells me Aleen. Even more happier is Marie Louise, as the volunteers at Repair Café have fixed the hover of her mother. “My 80-years old  mum was really attached to this table hover as the normal one is too heavy for her, she will be very pleased that it works again”, says Marie Louise.
   Paradoxically it is the equipment that was produced ten or even twenty years ago is more easily repaired than the recent electronic novelties, which often can simply not be fixed. Thierry Vansbruck from Repair Café explains “Unfortunately there are more and more coffee machines and shavers that are constructed to be working only during the guarantee period, that’s why sometimes we cannot repair them”.
   Despite many challenges the score of  Repair Café remains positive. During one day gathering over 100 objects are fixed and Repair Café is becoming more and more popular every month. In fact, its poplarity grows so fast that the craftmen have to refuse some repairs, or rather, as it is more typical here, politely advised people to bring  their broken objects to the next month gathering at Repair Café.